W 1952 r. Jan Kurczab – inżynier, pisarz i reżyser założył w Nowej Hucie Teatr Nurt. Wśród jego aktorów znaleźli się przede wszystkim robotnicy budujący przyszłą Hutę im. Lenina. Spektakle wystawiane były w baraku, który mógł pomieścić niespełna 200 osób (o wiele mniej, niż było chętnych!). Pierwszym spektaklem, jaki tam wystawiono, był „Wodewil nowohucki” Zdzisława Gozdawy i Wacława Stępnia. Rok później Nurt otrzymał status teatru zawodowego.
Podczas „Spotkania z widokiem na Nurt” profesjonalni aktorzy spotkają się z aktorami-amatorami (w tej roli pracownicy Teatru Łaźnia Nowa), aby wziąć udział w performatywnym czytaniu sztuki ELŻBIETY ŁAPCZYŃSKIEJ pt. „Nurt” i przywrócić pamięć o pierwszym nowohuckim teatrze.
Spotkaniu będzie towarzyszyła muzyka na żywo, wykonywana przez DOMINIKA STRYCHARSKIEGO, multiinstrumentalisty, kompozytora muzyki teatralnej, znanego widzom Łaźni Nowej za sprawą takich spektakli jak „Konformista 2029”, „Wałęsa w Kolonos” i „Śnieg” w reżyserii Bartosza Szydłowskiego.
ELŻBIETA ŁAPCZYŃSKA: „Wydawało mi się, że na temat początków Nowej Huty już się »wypisałam« – poświęciłam im książkę prozatorską »Bestiariusz nowohucki«. Posprzątałam w notatkach, zamknęłam szufladę. Pisanie o Teatrze Nurt było więc dla mnie powrotem, ponownym zanurzeniem w błoto, pył i zapach cementu, którymi otaczałam się przez kilka ostatnich lat, podczas pracy nad książką.
Podzieliłam się tą perspektywą z bohaterem sztuki – Janem Kurczabem – który również, wydawać by się mogło, zamknął kilkuletnią przygodę z robotniczym teatrem książką opisującą jego dzieje pt. »Nurt. Opowieść o pewnym teatrze«. Ale powraca do Huty w nieokreślonym „teraz”, podobnie jak zespół aktorski, bo nie da się zupełnie zamknąć rozdziału swojego życia, jeśli coś zostało przemilczane, niedopowiedziane. Przywołałam więc reżysera, aktorów i aktorki Nurtu, by odpowiedzieć na pytanie, które nigdy nie padło – na żadnej z 574 stronach wspomnieniowej książki Kurczaba. Jak ono brzmi? I ja zostawię tu niedopowiedzenie.
Wraz z postaciami kręcę się wokół niego, przeczuwając, że zarówno nowoprzybyli mieszkańcy, jak i spirytus movens robotniczego teatru od czegoś uciekali, a w sztuce szukali schronienia. By naświetlić napięcia, jakie mogły pojawiać się na linii proletariat – inteligencja, amatorstwo – profesjonalizm, sięgałam po współczesną perspektywę. Jest ona obecna tym bardziej, gdy na własne oczy widzimy kres kombinatu jako miejsca pracy, źródła etosu robotnika, mitotwórczej energii. Skoro teatr pojawił się u zarania Huty, pytaniem jest, jaką rolę pełni u jej schyłku”.
Elżbieta Łapczyńska – z wykształcenia filozofka z zawodu copywriterka. Za swoją pierwszą książkę Bestiariusz nowohucki, czyli surrealistyczną powieść o Nowej Hucie lat 50., otrzymała Nagrodę Conrada, nominację do Nagrody Nike, Paszportów „Polityki” i Nagrody Literackiej Gdynia. W tym roku ukazała się jej druga książka pt. "Mowa chleba" opowiadająca o Rumunii, lat 80. Transowa opowieść, która zabiera czytelników do wnętrza ciała, ukazując, że to co fizjologiczne jest polityczne.
Fot. Bartosz Pawlik (zdjęcie ze spotkania z Elżbietą Łapczyńską i Igorem Jarkiem w ramach cyklu Widok z dachu świata)