Nasza wspólnota jest wieczyście nieśmiertelna. Nazywa się Polska. Nie mylić z Polską krajem nadbałtyckim.
Dramat KonradMaszyna jest szaleńczym krzykiem złożonym z kryptocytatów z rodzimej literatury, dzieł światowego dramatu i kultury masowej. Punktem wyjścia jest odwołanie do dramatu Wyzwolenie Stanisława Wyspiańskiego, w tle zaś majaczy niejasna historia synobójstwa.
Kim dziś byłby Konrad Wyspiańskiego? Czy nadal tym, który rozpala światło w mrokach polskiej świadomości i wzywa do rewolucji? A może tym, który odgrywa autorytarnego uzurpatora, zdolnym jedynie do odreagowywania osobistych frustracji? Kim się stanie, kiedy jego rewolucja skarleje do czynu dramatu rodzinnego? Co uruchomiło tę maszynę wibrującą jadem nienawiści, pogardy i strachu, wypluwającą ze swoich metalicznych trzewi Polskę i Boga?
Na scenie spotykają się dwaj Konradowie: Stary Aktor i Młodszy Reżyser. Różne szkoły i tradycje, odmienne spojrzenie na sztukę. Na życiowe resume starego Konrada składa się bezradność wobec pogrążającego się w chaosie świata. Wola zmiany i niemoc jej dokonania. Młodszy Konrad stawia pytania o granice idei, które jednych ratują, innych zabijają. Akcja sztuki krąży wokół zbrodni, która zatrzymała teatr - przyjaciel sceny zamordował swojego syna. Bliskość tragedii, która gasi płomienie świec, zatrzymuje i zmusza do konfrontacji i rodzi przewartościowujące pytania, jak zbliżyć się do tej makabrycznej tajemnicy. Bartosz Szydłowskiswoją inscenizacją otwiera polską puszkę Pandory, z której ulatniają się duchy przeszłości, teraźniejsze paranoje i konwulsyjne próby dojrzenia naszego odbicia w lustrze kultury, rozbitym na miliardy kawałków.
KonradMaszyna to spektakl-laboratorium, dotykający mroków duszy, pełen tajemnic i intuicyjnych odpowiedzi; rodzaj seansu spirytystycznego, przywołującego pejzaż Polski na strzępach biografii w synobójczej celi śmierci. To złość na ojców, którzy przeżywają swoich synów w kraju, w którym przeszłość ważniejsza jest od przyszłości.
Fot. Tomasz Źurek